„Wilanów – kiedyś było tu tak”
Ciao Vicini!
Pisałam Wam ostatnio o kulisach powstania naszej trattorii i tak sobie pomyślałam, że ponieważ mieści się ona na Zawadach, które są częścią Wilanowa, to i o tej okolicy Wam opowiem.
I ja, i Michał, mój brat, wychowaliśmy się na Wilanowie. Rodzinny dom naszego szefa kuchni, Kamila, też jest właściwie kilka kroków dalej. Również Cyprian, jego zastępca, jest z naszej dzielnicy. Zatem część Ekipy zna te rewiry od podszewki, bo biegaliśmy po tych ulicach, kiedy jeszcze nie było tu nic, oprócz Pałacu, parku i pętli autobusowej, która wtedy była miejscem spotkań młodzieży i od niej zaczynało się wszystkie dalsze wojaże. A na miejscu dzisiejszego Miasteczka Wilanów były same pola.
Wilanowskie ulice z czasów mojego dzieciństwa, to pył, kurz, zwykła ubita ziemia, bez asfaltu. Asfalt był przy pętli, przy szkole im. Stanisława Kostki Potockiego na ulicy Wiertniczej, ale małe uliczki, nie miały takich luksusów. Domki, które nas otaczały, to były zwykłe domki. Czasem ktoś tam mieszkał w willi, ale to były raczej domy wynajmowane przez obcokrajowców. Pamiętam, jak na naszej ulicy były same stare domy, włącznie z naszym, wybudowanym własnoręcznie przez pradziadka, a kawałek dalej stało kilka wielkich willi z wieżyczkami, które my za dzieciaka nazywaliśmy Disneylandem 😉 I tak się wychodziło na ulice i te dzieci dyplomatów bawiły się z nami w błocie, w krzakach i na drzewach. Największą zajawką było dla nas bawienie się na pobliskich budowach, bo po bum z lat 90. co i raz powstawał gdzieś nowy domek.
Potem w czasach szkoły podstawowej poszerzało się oczywiście krąg znajomych z okolicy i tak zaczęliśmy być stałymi bywalcami właśnie Zawad i ulicy Sytej, na której dziś stoi nasza knajpka. Do domu, na Stary Wilanów, wracało się piechotą lub autobusem linii 164, który żartobliwie nazywaliśmy „Furą”. Najczęściej po szkole spotykaliśmy się na pętli obok sklepu spożywczego Malinka albo szliśmy na hamburgera z budki obok kiosku. Wszędzie pracowali ludzie, których się znało. Właściciele Malinki byli naszymi sąsiadami, kiosk prowadził wujek oraz dziadek naszego przyjaciela z klasy, a budkę z zapiekankami i hamburgerami znajoma pani.
Kiedy powstał pomnik Jana III Sobieskiego na Miasteczku Wilanów, którego przypomnę, jeszcze wtedy nie było, to nagle on stał się miejscem naszych spotkań. Młodzież oblegała go przede wszystkim podczas Dni Wilanowa, które były zawsze we wrześniu. Siedzieliśmy na tym pomniku i patrzyliśmy przed siebie na te pola. Słońce pięknie zachodziło. Biegaliśmy tam, bawiliśmy się i odkrywaliśmy te ogromne zielone tereny. Czasem spędzaliśmy też czas nad jeziorkiem przy ulicy Vogla. Czasem wpadaliśmy do parku, do którego wchodziliśmy od tyłu, czyli od strony jeziorka Wilanowskiego. Łaziliśmy po tych wilanowsko-zawadowskich ulicach aż nagle okazało się, że lada chwila powstanie tuż obok nowe miasteczko.
Pamiętam jak zupełnie nierealną sprawą było dla nas to, że za kilka lat zamiast pól będzie tu wielkie osiedle, z prawie 50 000 mieszkańców, zwane dziś Miasteczkiem Wilanów.
W zasadzie ominęła mnie jego budowa, bo zaczęłam liceum, potem studia, a później wyjeżdżałam. Miasteczko rosło, kocie łby przy Kościele Św. Anny zmieniły się na piękną kostkę brukową, park ustawił kasę przed wejściem, lody Iga zmieniły swoją budkę na czerwoną kolejkę, a do nazwy dodały dodatkowe „g” 😉 Zawady rosły w siłę i ani się obejrzałam, a już były budynki wzdłuż i wszerz Sytej, i wreszcie nasz ukochany Ellite 😀 w którym w 2007 roku powstało Quattro Canti.
Dziś jesteśmy szczęśliwi, że możemy przyjmować w nasze skromne progi wszystkich z okolic Zawad, zatem mieszkańcy naszej dzielnicy z Miasteczka Wilanów, czy Niskiego Wilanowa, to po prostu sąsiedzi, dla których tu jesteśmy, działamy i nie mamy zamiaru przestać. Wpadajcie do nas na Sytą 120, by najeść się do syta lub odwiedźcie nasz sklep online na https://dostawy.quattrowilanow.pl/ a my naszą limuzyną dowieziemy Wam pyszne włoskie specjały.
Essere sano!
La tua vicina Marta